Fotografią interesuję się od dzieciństwa. Oczarował mnie moment, gdy po raz pierwszy zobaczyłem jak obraz pojawia się na zanurzonym w kuwecie z wywoływaczem papierze fotograficznym. To było lepsze niż magia. Pierwszy aparat dostałem od wujka. Kolejny krok wykonała moja mama, która zapisała mnie do osiedlowego klubu fotograficznego. W ten sposób, jako dziewięciolatek zacząłem wywoływać moje pierwsze zdjęcia w ciemni oraz popisywać się wśród kolegów wiedzą o aberracjach obiektywów optycznych. W ciągu dwóch lat ciemnią stała się nasza łazienka jako, że moja zawsze wyrozumiała mama, za swoje ostatnie odłożone pieniądze kupiła mi używany powiększalnik. W moim albumie negatywów na pierwszym miejscu jest zdjęcie z 1982 roku, miałem wtedy jedenaście lat. W fotografii zawsze fascynowało mnie połączenie jej technicznej strony z celem, czyli pięknym a zarazem ciekawym i poruszającym obrazem.
Wieloletnie poszukiwania odpowiedniej techniki i pewne rozczarowanie formalną jakością moich zdjęć małoobrazkowych, mimo zadowolenia z ich treści, a także pozytywna zazdrość skierowana ku fotografiom mistrzów XX wieku, skumulowały się w jednym momencie, w roku 2000. Zdecydowałem się wspiąć na wyższy szczebel w technice fotograficznej i rozpocząłem pracę z dużym formatem. Technika ta otworzyła przede mną wiele poprzednio niedostępnych ścieżek, pozwalając zetknąć się z wcześniejszą i prostszą formą fotografii, zanim została ona znacznie zautomatyzowana i ustandaryzowana. Aparat wielkoformatowy pozwala na ustawienie płaszczyzny filmu w dowolny sposób, często nie równolegle do obiektywu, przez co daje pełną kontrolę nad perspektywą kadru i ułatwia mi utrwalenie dynamiczności postrzegania świata w statycznej fotografii. Czarno-biała klisza 10 × 12,5 cm daje doskonałą jakość zdjęcia, z piękną tonalnością, wyrazistością i specyficznym charakterem, którego nie można osiągnąć przy wykorzystaniu mniejszego formatu czy nawet fotografii cyfrowej.
Wykonywanie fotografii przy użyciu dużego formatu wymaga żmudnego przygotowania się do pracy, spowolnienia tempa dnia, wykonania dodatkowych zabiegów technicznych w samym procesie twórczym, ale przez to zwiększa zaangażowanie umysłu i serca. Kiedy chowam głowę pod czarną tkaniną i patrzę na odwrócony na matówce i wręcz abstrakcyjny obraz, znajduję się w innym świecie — kontempluję to co widzę i lepiej rozumiem potencjał tej konkretnej sceny. W ciągu dnia poświęconego fotografii, zwykle uzyskuję dwa do sześciu negatywów. Zdarzają się jednak dni gdy rozkładam aparat i po godzinie pracy decyduję się go schować, nie robiąc żadnego naświetlenia. Powolne tempo pracy pozwala mi podwyższyć zarówno formalną jakość jak i treściową zawartość fotografii, co stanowi ważny element mojej twórczości. Szanuję fotografów, którzy po zrobieniu kilkuset zdjęć w ciągu dnia, znajdują wśród nich kilka świetnych obrazów. Próbowałem tej metody lecz zdecydowanie lepiej czuję się pracując powolnie i medytacyjnie. Kiedy sytuacja nie pozwala na czasochłonny rytuał dużego formatu, np. przy portretach czy w ograniczonych podróżach, pozwalam sobie na uproszczenie, czyli użycie klatki średniej wielkości 6 × 6 cm. Często okazuje się to tymczasową oszczędnością, jako że powracam do tych miejsc skruszony, dźwigając sprzęt dużego formatu i godząc się z koniecznością poświęcenia większej ilości czasu, czego próbowałem uniknąć idąc na ów kompromis.
Karolina Vyšata, kuratorka wystawy (Be)Longing rozmawiała ze mną w październiku 2010 przygotowując album towarzyszący tej wystawie. Oto jej oryginalne pytanie, na które dałem powyższą odpowiedź:
Fotografujesz od wielu lat. Skąd Twoje zainteresowanie fotografią i fascynacja dużym formatem? Skąd ta pasja?
2 odpowiedzi na „Zainteresowanie fotografią”