Każde ze zdjęć, znajdujących się w tym cyklu i właściwie każda z moich fotografii, wykonana przy użyciu dużego formatu, wymaga co najmniej kilku dni pracy. Klisze, które są odrębnymi „płytkami” trzeba ręcznie ładować i rozładować z kaset. Procesy związane z ustawieniem aparatu, płaszczyzn, wyborem obiektywu i dobraniem parametrów naświetlenia wymagają około godziny. Po wywołaniu i wysuszeniu negatywów, rozpoczynam interpretację w ciemni, pod powiększalnikiem. Początkowe wersje są raczej zbyt bezpośrednie i rzadko właściwe. Im bardziej wyczuwam potencjał negatywu, tym bardziej angażuję się w niego emocjonalnie. Prawie każda fotografia wymaga tradycyjnej ręcznej manipulacji kontrastu lokalnego, co robię używając małych wycinków papieru lub moich rąk, które umieszczam blokując drogę światła pomiędzy obiektywem powiększalnika a światłoczułym papierem zawierającym srebro. Każda fotograficzna „odbitka” jest inna od wszystkich i reprezentuje pewien konkretny moment — dla mnie każda jest indywidualną fotografią, istniejącą w pełni samodzielnie. Oczywiście dostrzegam ten detal w każdej z fotografii, mimo że patrząc powierzchownie może on być tylko subtelną różnicą w odcieniu bieli lub małym odblaskiem. Niestety, oznacza to także, że na kilka wywołanych i tonowanych w selenie fotografii wiele odrzucam, zostawiając tylko jedną czy dwie, jako te najtrafniejsze. Proces wywoływania jest bardzo czasochłonny a nawet prowadzi, jak w przypadku Łuku Navajo, do poświęcenia wielu dni pracy i kilku wycieczek w celu powtórzenia fotografii.
Dbam o trwałość moich fotografii stosując praktyki archiwalne, używając materiałów wysokiej jakości konserwatorskiej, utrwalając papiery dwa razy, płucząc, tonując, delikatnie, naturalnie susząc. Fotografie montuję samodzielnie, używając bezkwasowego neutralnego passepartout i stosując techniki „na sucho” (dry mounting) by dać widzowi obraz przyjemnie płaski nie pozbawiając go jednak trwałości. Czas i koszty są znaczne. Wywołuję fotografie już długo. Niemniej jednak, cały czas się uczę i mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się nieco zoptymalizować ten proces.
Karolina Vyšata, kuratorka wystawy (Be)Longing rozmawiała ze mną w październiku 2010 przygotowując album towarzyszący tej wystawie. Oto jej oryginalne pytanie, na które dałem powyższą odpowiedź:
Duży format wymaga niezwykłego przygotowania technicznego, a sam proces wywoływania odbitek jest szalenie pracochłonny. Czy możesz odsłonić rąbka tajemnicy swojego warsztatu?